poniedziałek, 24 lutego 2014

Nowości w mojej kosmetyczce :)

Witajcie kochane :)


Jako, że kosmetyków mam dosyć dużo i zarządziłam szlaban na ich kupno uzupełniam tylko podstawowe braki i ubytki. 











Wykończyłam cały podkład Wake me up Rimmela no co tak czekałam i postanowiłam wrócić do mojego guru podkładowego jakim jest Revlon Colorstay. Zainwestowałam w pędzle, gdyż mój Hakuro H51 uległ całkowitej destrukcji jakieś 4 miesiące temu a 1,5 roczny Beauty blender powoli nie wytrzymuje brzemienia jakie na nim spoczywa.
Postanowiłam podszkolić mój makijaż używając bronzera. Wybrałam W7 Honolulu który kosztuje 13 zł zanim rzucę się na głęboką wodę. Tani, recenzje ma bardzo dobre, nie szkoda się na nim uczyć a pędzel H13 współgra z nim idealnie. Cóż, czego chcieć więcej. :)


Wszystko możecie dostać tutaj: http://www.ladymakeup.pl/sklep/

A na koniec mała niekosmetyczna nowość, która otula mój pokój. Yankee Candle Fluffy Towels.


Pierwsza moja świeczka tego typu, zawsze kupowałam woski, mam już swoje pewne spostrzeżenia i przemyślenia ale o tym kiedy indziej. :)

sobota, 15 lutego 2014

Truskawkowe szaleństwo z The Body Shop

Witajcie kochane :)

Jak nie pisałam kompletnie nic tak ostatnio dorwałam się w wolnym czasie do laptopa i piszę wam codziennie jakieś recenzję. Cieszę się, że tak jest i oby tak było już zawsze że wpis minimum 2 razy w tygodniu jakiś będzie. 

Dzisiaj chcę Wam powiedzieć o moim masełku. :)


Skład:


Konsystencja masełkowa za co uwielbiam ten produkt.



Jeśli chodzi o mnie to kosmetyki w postaci masełka są mało wydajne. Jednak ta konsystencja jest tak cudowna, że lubię ją w produktach. Masełko przywędrowało do mnie z Anglii gdyż nie mam blisko do TBS czego bardzo żałuje ale niestety tak w życiu jest :)
Czytając opinie o tym masełku o wszystkich ochach i achach miałam dość sceptyczne podejście jednak gdy zaczęłam go używać wiedziałam o co to całe zamieszanie.

Masełko ma przeciętny skład, pięknie pachnie truskawkami, nie jest to sztuczny, chemiczny zapach. Jeśli chodzi o nawilżanie sprawdza się bardzo dobrze,faktycznie nawilża a ciało jest miękkie gładkie i delikatne. Zapach wyczuwalny na skórze po całej nocy więc stwierdzam, że utrzymuje się długo. Nie mam przesuszonej nadmiernie skóry więc nie borykam się z takim problemem i produkt do moich potrzeb sprawdza się znakomicie jednak nie bagatelizujmy jego możliwości. Masło nie zapycha skóry i mnie przynajmniej nie uczuliło. Plusem jest opakowanie z którego wybierzemy wszystko do końca i nawet pół grama się nie zmarnuje. Pudełeczko wytrzymałe lądowało na podłodze kilka razy jednak nic z nim się nie stało.

Jedyny minus jaki mogę mu zarzucić to cena. 69 zł w cenie standardowej to zdecydowanie za dużo. Niestety nie wrócę do tego produktu ponieważ mam zamiar poszukać coś w trochę mniej odstraszającej cenie. 

wtorek, 11 lutego 2014

Tania rodzima Gloria :)

Witajcie kochane :)

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić dobry i bardzo tani produkt do włosów jakim jest Maska do włosów zniszczonych, suchych, farbowanych firmy Gloria.


SKŁAD:


Produkt przyznam szczerze dość niepozorny, opakowanie trochę nieeleganckie ale przeciez nie o to w tym chodzi. 

Ale zacznę od początku. :)

Dostępność? Hmm ciężka. Allegro, drogerie internetowe, Auchan. Koszt takiej maski to ok 5 zł. Na opakowaniu producent mówi, aby trzymać ją do 8 minut, jednak ja stosuje ją albo jako maskę którą trzymam pod turbanem 30-60 min albo jako tzw. trzyminutówkę. Z obu efektów jestem bardzo zadowolona.

Jak wcześniej wspominałam mam bardzo długie włosy przetłuszczające się przy nasadzie i lubiące się plątać.

Maseczka bardzo fajnie wygładza włosy, są sypkie, śliskie, miłe w dotyku aż do następnego mycia. Problem z rozczesywaniem i puszeniem się nie istnieje przy użyciu Glorii. Plusem maski jest też to, że nie obciąża włosów i nie przetłuszcza ich a zrobienie nią sobie krzywdy jest wręcz niemożliwe. Spłukuje się przyjemnie bez żadnego problemu, zapach ma przyjemny lecz nie jest to wymarzona kompozycja zapachowa. Brak parabenów i SLS oraz krótki skład wpływa na pozytywną opinie. Konsystencje ma dosyć luźną, więc może być trochę niewydajna ale ponowne kupno to groszowe sprawy. Rozmawiając z innymi blogerkami dowiedziałam się też, że jest fantastyczną bazą do dodawania różnych składników jednak nie próbowałam tego i się nie wypowiem na ten temat.

Czy kupię ponownie? TAK. 

poniedziałek, 10 lutego 2014

Buble, buble, buble :(

Witajcie kochani :)

Dziś post mało przyjemny ale chcę Wam przedstawić buble jakie udało mi się zebrać. Zazwyczaj sugeruje się recenzjami, czytam blogi kosmetyczne jednak nie wszystko co odpowiada komuś odpowiada i mi.


1. Farmona, Serum do zniszczonych włosów Radical. Serum nie robi kompletnie nic. Nie zauważyłam poprawy kondycji moich włosów ani nawet ich nie wygładził. Nie wierzę w scalenie końcówek także nie zarzucę żadnej masce czy odżywce, że tego nie zrobiła bo nie ma na to najmniejszych szans.

2. Ziaja Pro, Maska zwężająca pory. Po cudeńku z serii pro jakim jest peeling gruboziarnisty skusiłam się na maseczkę. Po maseczce twarz moja przypomina buraka. Jest cała czerwona, policzki wręcz są gorące. Myśląc, że ze mną jest coś nie tak nałożyłam mojemu partnerowi na nos i zmywał ją po minucie bo piekło tak, że wytrzymać nie mógł. Zawiodłam się trochę a pojemność jest tak ogromna, że nie wiem na co i jak to zużyje.

3. Ziaja, Odżywka intensywna świeżość do włosów tłustych. Bardzo bym chciała znaleźć produkt który zniweluje przetłuszczanie się u nasady głowy. Odżywka nie pomaga a wręcz przyspiesza przetłuszczanie, plącze włosy i doprowadzenie ich do porządku to koszmar. Na szczęście alternatywnie gole nią sobie nogi aby ją zużyć ale i do tego sprawdza się kiepsko.

4. Bioderma sebium, żel myjący. Po odkryciu fenomenalnego płynu micelarnego z Biodermy robiąc zakupy w aptece kupiłam ten żel i mam ogromne szczęście, że wybrałam mini wersje a nie standardową. Żel jak żaden inny wysuszył mi buzie, po jego użyciu muszę nałożyć krem bo mam wrażenie, że twarz mi pęknie. Nie zniwelował zaskórników, nie zmniejszył wydzielania sebum. Na szczęście już się kończy i wracam do swojego ulubieńca.

5. Got2be puder unoszący włosy u nasady. Posiadam włosy do pupy i są przyklapnięte pod wpływem ciężkości. Nakładając puder włosy sprawiają uczucie poklejonych, matowieją okropnie, są ciężkie, sztywne, tępe. Moje włosy unosi delikatnie jednak cały dzień nie wytrzymają z tym pudrem a nie wyobrażam sobie go dołożyć w ciągu dnia bo wiązałoby się to ze ścięciem na łyso.

6. Wibo, Brązowy żel stylizujący brwi. Zacznę od tego, że jest brązowo- złoty... Nie ujarzmia moich włosków przez cały dzień, odznacza się od brwi, ma niewygodną grubą szczoteczkę, nietrwały.

7. Carmex. Produkt kultowy mający tyle zwolenników co przeciwników. Ja należę do tych drugich. Pierwsze co mi się w nich nie podoba to uczucie chłodu na ustach, zimą smarując się nim na zewnątrz czuje antarktyde na ustach. Nie ratuje moich przesuszonych ust ani nie zapobiega ich pogorszeniu. Używam na noc ale równie dobrze jakbym nic nie używała to różnicy bym nie zauważyła.

To już koniec bubli i mam nadzieję, że coraz mniej ich będzie się pojawiać w naszych kosmetyczkach. 


niedziela, 9 lutego 2014

Batiste batistowi nierówny.

Witajcie kochane :)

Dzisiaj chciałabym chwile pogadać na temat suchych szamponów. Dla mnie są absolutnym odkryciem poprzedniego roku dzięki YT i blogerką. Jednak dopiero w tym roku odnalazłam ideał, którego już nigdy nie zmienię.


Jak widać aktualnie posiadam dwa. Różnią się tym, że jeden jest do ciemnych włosów a drugi do normalnych. Mieszkając w małej wiosce miałam problem z dostaniem tych szamponów gdziekolwiek, ratowało mnie allegro ale ceny był dosyć wygórowane, drugą opcją zaś i najczęściej przeze mnie używaną była moja ciocia w Irlandii która co przylot zaopatrywała mnie w dwie, trzy sztuki szamponów. W pewnym momencie w Polsce był bum na Isane, zaraz później Syoss wypuścił linię suchych szamponów jednak nic nie mogło dorównać tym. Ciocia przywoziła różne rodzaje tych szamponów począwszy od tropikalnego kończąc na naturalnym. Zawsze liczyłam, że przywiezie do włosów ciemnych gdyż prosiłam o niego jednak jego dostępność była żadna.

Samemu szamponowi nie mogę nic zarzucić. Moje włosy dość szybko przetłuszczają się u nasady i musiałam je myć co drugi dzień. Mając w domu Batiste zyskałam jeden dodatkowy dzień bez mycia a włosy spryskane nim był świeże przez cały dzień i delikatnie uniesione od nasady. Jedyne zastrzeżenie jakie miałam to to, że mając ufarbowane włosy na czarno po spryskaniu były jaśniejsze i matowe, było widać, że taki szampon był stosowany. Nie chodzi tu o wyczesywanie produktu bo z tym nie ma żadnego problemu, jednak produkt osadzał się delikatnie. Stosowałam ten szampon przez rok i nie wysuszył mi skalpu i w żaden inny sposób mi nie zaszkodził także jestem w stanie polecić go wszystkim posiadaczką jasnych włosów. 

Pewnego dnia będąc w markecie na zakupach zwróciłam uwagę, że na pasażach jest drogeria Hebe, od razu poszłam szukać tych szamponów gdyż w internecie już od dawna huczało, że szampony zawitały do Polski. Dorwałam do włosów ciemnych o którym tak marzyłam i odstawiłam natychmiast wszystkie poprzednie. Suchelec dla brunetek jest droższy o ok. 2 zł ( 18 zł, normalny ok 16 zł) jednak jest warty efektu.

Szampon robi dokładnie to samo co jego poprzednicy ale ten ma czarny areozol. Skończyły się problemy z białym nalotem na włosach i matowością. Dzięki temu, że nalot znikł mogę sobie pozwolić na używanie takiego szmaponu przez dwa dni pod rząd oczywiście jak potrzebuje posiedzieć w domu i poleniuchować nie wychodząc nigdzie do ludzi a chcę czuć się świeżo.

Szampony polecam oczywiście każdej z Was, która chcę przedłużyć świeżość swoich włosów bez konieczności mycia, jednak brunetką proponuje zaopatrzyć się w wersje dla włosów ciemnych. 

Jednym słowem.
KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM <3

czwartek, 6 lutego 2014

Trochę prywaty :)

Witajcie :)


Jestem i mnie nie ma, znowu się pojawiam i znikam. Ostatnio myślę ciągle nad wszystkim i dochodzę do wniosku, że nie jestem w ogóle zorganizowana! Nie mam wiecznie czasu, moim hobby lub pasją jest robienie wszystkiego dosłownie na ostatnią chwilę. Do egzaminów przysiadam dzień wcześniej, nigdzie mi się nie śpieszy, co mam zrobić teraz odkładam na potem. Chciałabym mieć czas poczytać dobrą książkę przed snem, mieć czas na bloga, ćwiczenia i wiele innych rzeczy ale po prostu nie da rady.! 

Analizując wszystko pewnie każda z Was mogłaby zapytać "To co ty robisz, że nie masz czasu?" Jedyną rzeczą jaką robię to chodzę na uczelnie i to pochłania trochę mojego czasu, dojazdy, powroty, same zajęcia. Ale po zajęciach? Wracam do domu, jem, sprzątnę, pooglądam yt, poczytam blogi. W sumie to nie robię nic. Zazdroszczę dziewczyną jak widzę, że czytają dobre książki, mają czas na kluby fitness, blogują, robią zdjęcia, filmiki. Chciałabym żeby doba była dłuższa. Albo, żeby w moim życiu stało się coś co pozwoliło by mi się zorganizować. W dodatku wiele czasu pochłania mój partner, który nie ma zielonego pojęcia nawet o tym, że sobie tutaj tak bloguje. Nie uważa tego stąd moje milczenie. Nie wiem czy uczelnia mnie tak męczy, że wracam do domu i jestem tak nieaktywna czy problem polega na czymś innym. 

PS. Jutro wrzucę recenzję gdyż jestem poza domem :) <3